Montessori cz.2
Metoda Montessori, o której już pisałam, od dawna wzbudza niezwykłe kontrowersje. Moim zdaniem jest to doskonała metoda do nauki z dzieckiem w domu. Daje bowiem dobre efekty, zwłaszcza w rehabilitacji lewej półkuli mózgowej, odpowiedzialnej m.in za logiczne myślenie. Nie jestem jednak zaciekłą zwolenniczką tej metody w przedszkolach i szkołach. Bo o ile metoda ta oparta jest na bardzo szlachetnych założeniach, czyli szacunku do dziecka, kształtowaniu jego umysłu, zwróceniu uwagi na wrażliwe okresy jego rozwoju, czy, a możne przede wszystkim, na jego autoedukacji to, moim zdaniem, brak określonej struktury na zajęciach dla większości dzieci jest niezrozumiały i wprowadza chaos. Zwłaszcza dla dzieci, które przyzwyczaiły się do standardowego przedszkola czy szkoły. W takim wypadku dzieci te będą potrzebowały dodatkowego wsparcia w uporządkowaniu poznawanego materiału. Najgorsze jednak jest to, że szkołą Montessori może nazywać się każdy. Owszem, istnieją organizacje, które zdobyły certyfikat Montessori i dbają o jakość nauczania. Niestety, rzeczywistość wygląda tak, że pierwsze lepsze zajęcia można ochrzcić tym nazwiskiem, a prowadzący zamiast certyfikatu bazuje na wiedzy zdobytej... w internecie. Zwracajcie więc na to uwagę przy zapisywaniu dzieci na jakiekolwiek zajęcia.
Ale wracając do nas. Jak pisałam w poprzednich postach za nami pierwsza część zeszytu matematycznego. Przechodzimy więc do drugiej, czyli rozpoczynamy ćwiczenia z wyższą matematyką :) Oto kilka z nich:
Dodajemy za pomocą pręcików z perłami.
Dodajemy do 10
Obliczamy pary i... rysujemy bałwanka :)
Zaznaczamy liczby parzyste i nieparzyste
0 ~ komentarze