Cześć! Blog został przeniesiony pod nowy adres: www.uchowruch.pl. Za chwilę nastąpi przekierowanie :).

Montessori u nas.

by - 1/02/2019

.
Przy okazji świątecznej przerwy w szkole i pracy skupiliśmy się na ćwiczeniach matematycznych metodą Montessori. Oczywiście pomysł, aby zainteresować się tą metodą nie wziął się z sufitu. Antek wyraźnie przejawia zdolności matematyczne, uwielbia liczyć, dodawać odejmować itd. Stąd zamiast w kółko powtarzać te same ćwiczenia, sięgnęliśmy po metodę, która w edukacyjnym świecie jest szeroko znana. 
Maria Montessori była przekonana, że każde dziecko ma umysł matematyczny, czyli swoistego rodzaju zdolność do organizowania klasyfikowania i szacowania swoich przeżyć. Z pewnością coś w tym jest bo, jak łatwo zauważyć, każde dziecko dysponuje całym zestawem matematycznych spostrzeżeń, których nabywa w codziennym życiu. Chcąc rozwijać właśnie te zdolności, zdecydowaliśmy się na zakup Wielkiego zeszytu matematycznego z metodą Montessori. Książka  zawiera 100 różnorodnych ćwiczeń rozwijających myślenie i umiejętności.Ćwiczenia uatrakcyjnia fakt, że znajdują się tu także pomoce do wycięcia i pracy manualnej, belki numeryczne, czy pręciki z perełkami. Jak wiecie Antek uwielbia zajęcia plastyczne stąd zawsze szukamy takiego sposobu nauki, aby "zahaczyć" o jego zainteresowania. Pierwsza część zeszytu to ćwiczenia związane z kolorami, kształtami, wielkością, przeciwstawieniami, przedstawione w formie zadań polegających na połączeniu w pary, sortowaniu i orientacji przestrzennej i gradacji. Udoskonalają one percepcję, a także pomagają rozwijać myślenie logiczne dziecka. Nie oszukujmy się jednak. Antek ma 5 lat w związku z tym dopasowywanie kształtów idzie mu już całkiem sprawnie. W związku z tym szybko część pierwszą zeszytu mieliśmy za sobą. Zresztą nasze ćwiczenia w głównej mierze opierają się na zadaniach tego typu, a wiemy przecież, że trening czyni mistrza :) Po wykonaniu ćwiczeń z pierwszej części, dziecko jest już gotowe, aby rozpocząć pracę nad drugą częścią zeszytu poświęconą liczbom i liczeniu. Prawdę mówiąc Antek chciał zacząć od tej części. 
I tak metodą dokonywania odkryć, zaczęliśmy pracę z belkami numerycznymi, szorstkimi cyframi i ich kojarzeniem z ilością. Później pojawiły się wrzeciona, żetony, kolorowe perełki, a po nich tablice Segiuna, system dziesiętny oraz paskowa tablica dodawania. Wszystko to podporządkowane określonej metodzie nauki tzw. lekcji trójstopniowej:
1. etap nazywanie (to jest)
2. etap rozpoznawanie (pokaż mi)
3. etap zapamiętywanie (co to jest)

Wiem, wiem... wygląda to na dość skomplikowane. Nic bardziej mylnego. Dziecko bardzo szybko "chwyta" metodę trójstopniową, co ułatwia pracę i niemal natychmiast przynosi określone efekty.

Dziś będzie krótko o 1 części zeszytu, zaś następny wpis poświęcę opisowi części 2.
Zaczęliśmy od ćwiczenia: przedmioty ciężkie czy lekkie?
Zakreśl te przedmioty, które są ciężkie i wskaż te, które są lekkie dla nas polecenia to także trening percepcji słuchowej)



Zgodnie z założeniami nauki 3 stopniowej, rozpoczęliśmy od etapu pierwszego czyli nazywania. Później przeszliśmy do etapu drugiego pokaż mi (jedynym słowem którego Antek nie znał były widły), następnie etap 3 - czyli samodzielne wskazywanie i nazywanie. Tak jak wspomniałam poszło nam to dość sprawnie.

Kolejne ćwiczenie: Owoce całe, owoce przekrojone. Wytnij obrazki z ostatniej strony, następnie przyporządkuj połówkę do każdego owoca. Pamiętaj o nazywaniu!



Tym razem kategoria sortowanie i orientacja przestrzenna. 
Wytnij kolorowe kwadraty, które znajdziesz na końcu zeszytu. Ułóż je w taki sposób, jak na obrazku.




To zaledwie kilka ćwiczeń z kilkudziesięciu, jakie wykonaliśmy. Były jeszcze m.in. tangramy, sudoku, bryły geometryczne. Nie będę Was jednak zanudzać. Relatywnie rzecz ujmując część pierwsza była dla Antka dość łatwa.
Tak jak już wiele razy powtarzałam i postępy i nauka dziecka zależą od nas. To my prowadzimy nasze dziecko, ucząc je jak rozwiązywać określony problem. Maria Montessori zakłada, że osoba dorosła jest edukatorem, czyli jej zadaniem jest prowadzenie dziecka przez kolejne etapy rozwoju stymulując je i pomagając się rozwijać. Bowiem jej zdaniem "dziecko nie jest naczyniem, które należy napełnić, lecz źródłem, któremu należy pozwolić wytrysnąć" :).

Ps. 29 grudnia byliśmy z Antkiem na diagnozie logopedycznej w Krakowie. O jej wynikach wkrótce.

0 ~ komentarze

Również może Ci się spodobać: