Zapraszamy do udziału w konkursie :)
by
Magda
- 12/08/2018
Na pomysł zorganizowania konkursu dla moich stałych czytelników wpadłam już jakiś czas temu. Ale jak to u nas, czas ucieka chyba dwa razy szybciej niż innym, toteż nie mogłam znaleźć nawet minuty, żeby się za to zabrać. No ale w końcu jest! Serdecznie zapraszam Was do udziału bo nagrody naprawdę atrakcyjne! No i sponsorzy dopisali :) Serdecznie dziękuję partnerom konkursu: Kobiecowo Butik, Kolmedica - prywatne gabinety lekarskie oraz MotoLuk - mechanika pojazdowa.
Zapraszam więc do udziału w konkursie plastycznym ❄ MOJA ZIMA ❄
Konkurs adresowany jest do dzieci w wieku od 3️⃣ do 1️⃣5️⃣ lat.
Konkurs adresowany jest do dzieci w wieku od 3️⃣ do 1️⃣5️⃣ lat.
Należy tylko:
➡️ Wykonać dowolną techniką rysunek inspirowany zimą,
➡️ Zrobić zdjęcie RYSUNKU i umieścić je w komentarzu pod postem konkursowym,
➡️ Czekać na ogłoszenie wyników 😍💖🙂
➡️ Wykonać dowolną techniką rysunek inspirowany zimą,
➡️ Zrobić zdjęcie RYSUNKU i umieścić je w komentarzu pod postem konkursowym,
➡️ Czekać na ogłoszenie wyników 😍💖🙂
Konkurs trwa od 6️⃣ do 2️⃣0️⃣ grudnia.
Wyniki zostaną ogłoszone 21 grudnia o godzinie 20.
Do wygrania atrakcyjne nagrody! 🏆
Regulamin konkursu dostępny na fanpege'u Ucho w Ruch 👍
Zapraszamy do zabawy!
Nasza arteterapia.
by
Magda
- 12/04/2018
Arteterapia lub też artterapia (arte z łac. ars sztuka i terapia) to leczenie przez sztukę. Z terminem tym spotkałam się już dawno choć do końca nie zagłębiałam się w jego znaczenie. Oczywiście wiadomym było, że nasza terapia (tzn. Antka :) będzie zawierała elementy plastyczne, które rozwijając potencjał całego mózgu i usprawniają także wdrożenie poprawnego systemu komunikacji. Niemniej nasze zajęcia plastyczne powoli zaczęły dominować nad innymi. Dlaczego? Otóż Antek wyraźnie lubi wszelkie formy plastyczne od wycinania i wyklejania począwszy na malowaniu skończywszy. Duży wpływ na jego zainteresowania ma starszy brat Olek, który uwielbia rysować i robi to bardzo często. Zakładając, że Antek jest w wieku w którym naśladuje brata, obydwaj większość wolnego czasu spędzają nad kartką papieru. Rysujemy oczywiście różnymi technikami zarówno ołówkiem, węglem, pastelami, akrylami czy farbami plakatowymi. Struktury na których malują często zmieniam. Staram się w ten sposób wprowadzać elementy zaskoczenia tak, aby w pewien sposób zmusić ich do myślenia nad wykorzystaniem dostępnych im materiałów. Zwróciłam uwagę na fakt, że Antek w myśleniu artystycznym odbiega zupełnie od określonych schematów. Jego kot np. nie ma wyraźnie wyodrębnionych kształtów tj.: głowy, tułowia, łapek i ogona tylko wygląda tak:
Malowane węglem
A oto choinka. Tym razem malowana farbami plakatowymi.
Dla porównania pokażę obrazek Olka, który powstał w tym samym czasie:
A oto kilka innych prac :)
Ognisko
Parasol. Malowane pastelami i paluszkami.
Serdecznie zachęcam Was do malowania ze swoimi pociechami. To cudowny czas spędzony razem, który zawsze procentuje.
Mam także pomysł na konkurs dla najmłodszych. Konkurs rysunkowy w którym tematem przewodnim będą święta, Mikołaj, choinka. Technika dowolna, format także. Szczegóły wkrótce na naszym profilu Ucho w ruch. Koniecznie bądźcie z nami! do wygranie wiele atrakcyjnych nagród!
Do zobaczenia!
Mam także pomysł na konkurs dla najmłodszych. Konkurs rysunkowy w którym tematem przewodnim będą święta, Mikołaj, choinka. Technika dowolna, format także. Szczegóły wkrótce na naszym profilu Ucho w ruch. Koniecznie bądźcie z nami! do wygranie wiele atrakcyjnych nagród!
Do zobaczenia!
Każdy ma prawo być inny.
by
Magda
- 11/15/2018
Czasem zdarza się, że ktoś kto nas dopiero poznaje, nie wie jak rozmawiać z nami o niepełnosprawności Antka. Albo pomija ten temat zupełnie, na zasadzie nie ruszaj bo i tak przerośnie cię to co usłyszysz, albo pojawia się postawa współczująca, czyli: o jakże mi przykro...
Żeby była jasność. Obydwie te postawy rozumiem. Być może i ja kiedyś zachowywałam się w ten sposób. No cóż niewiedza. Po prostu. Rzadko spotykam ludzi, którzy chcą i umieją rozmawiać o chorobie, zadawać pytania. Wiadomo, jest tyle przyjemniejszych tematów...
Osoby niepełnosprawne rzucają się w oczy. Albo jeżdżą na wózkach, albo mają "inne" rysy twarzy, niekiedy niewyraźnie mówią. Zwracają uwagę, przyciągają wzrok. Kiedy widzicie takiego człowieka odwracacie głowę. Nie chcecie się gapić, chcecie być taktowni. Współczucie i litość to emocje, które Wam towarzyszą. Nauczono Was przecież, aby nie zwracać uwagi, bo nie wypada przyglądać się i śmiać. No i to są właśnie te półprawdy... Czego oczekujemy, my rodzice dzieci niepełnosprawnych?
Zasada jest prosta: zacznijcie traktować niepełnosprawność, jako coś zupełnie normalnego, bo każdy człowiek ma prawo być inny. To nie znaczy, NIGDY, że jest gorszy!
Zatem nie odwracaj wzroku, nie udawaj, że nas nie widzisz bądź, że nas nie ma. Powiedz cześć, uśmiechnij się, pomachaj ręką. Daj znać, że akceptujesz. Pokaż, że jesteś TOLERANCYJNY.
Rodzice, sama niejednokrotnie słyszałam np. w przedszkolu, uznają, że niektóre tematy są dla ich dzieci zbyt trudne. Boją się zadawanych im pytań, unikają odpowiedzi, mając nadzieję, że dziecko straci zainteresowanie danym tematem. To błąd. My, jako dorośli, chcąc wpoić dzieciom najlepsze wzorce, powinniśmy wytłumaczyć, że niepełnosprawność jest czymś normalnym. Ze Antoś ma implant na uchu, tak jak Marysia ma okulary na nosie. Że jest to zwykła sprawa, jak kolor oczu, wzrost czy wiek. Nie róbmy z tego tematu tabu. Tak jest i tyle.
Jak nauczyć dziecko tolerancji? To nie jest skomplikowane :) Dzieci z natury nie są złe. Mówi się: dzieci potrafią być okrutne... Co to znaczy ? Czy nazywamy je tak, bo są szczere? Bo pytają? Są ciekawe po prostu. Dziecko ma odwagę podejść zapytać. Zapytaj i Ty. Nie dorabiaj teorii, nie wygłaszaj sądów, nie krytykuj. Zapytaj. Jestem niemal w 100% pewna, że każdy rodzic udzieli odpowiedzi na nurtujące Cię pytania. Wszelkie niedomówienia biorą się przede wszystkim z braku wiedzy. Odwagi więc. Rozmawiaj z nami. Uśmiechnij się :) Podaruj nam odrobinę serca.
Żeby była jasność. Obydwie te postawy rozumiem. Być może i ja kiedyś zachowywałam się w ten sposób. No cóż niewiedza. Po prostu. Rzadko spotykam ludzi, którzy chcą i umieją rozmawiać o chorobie, zadawać pytania. Wiadomo, jest tyle przyjemniejszych tematów...
Osoby niepełnosprawne rzucają się w oczy. Albo jeżdżą na wózkach, albo mają "inne" rysy twarzy, niekiedy niewyraźnie mówią. Zwracają uwagę, przyciągają wzrok. Kiedy widzicie takiego człowieka odwracacie głowę. Nie chcecie się gapić, chcecie być taktowni. Współczucie i litość to emocje, które Wam towarzyszą. Nauczono Was przecież, aby nie zwracać uwagi, bo nie wypada przyglądać się i śmiać. No i to są właśnie te półprawdy... Czego oczekujemy, my rodzice dzieci niepełnosprawnych?
Zasada jest prosta: zacznijcie traktować niepełnosprawność, jako coś zupełnie normalnego, bo każdy człowiek ma prawo być inny. To nie znaczy, NIGDY, że jest gorszy!
Zatem nie odwracaj wzroku, nie udawaj, że nas nie widzisz bądź, że nas nie ma. Powiedz cześć, uśmiechnij się, pomachaj ręką. Daj znać, że akceptujesz. Pokaż, że jesteś TOLERANCYJNY.
Rodzice, sama niejednokrotnie słyszałam np. w przedszkolu, uznają, że niektóre tematy są dla ich dzieci zbyt trudne. Boją się zadawanych im pytań, unikają odpowiedzi, mając nadzieję, że dziecko straci zainteresowanie danym tematem. To błąd. My, jako dorośli, chcąc wpoić dzieciom najlepsze wzorce, powinniśmy wytłumaczyć, że niepełnosprawność jest czymś normalnym. Ze Antoś ma implant na uchu, tak jak Marysia ma okulary na nosie. Że jest to zwykła sprawa, jak kolor oczu, wzrost czy wiek. Nie róbmy z tego tematu tabu. Tak jest i tyle.
Jak nauczyć dziecko tolerancji? To nie jest skomplikowane :) Dzieci z natury nie są złe. Mówi się: dzieci potrafią być okrutne... Co to znaczy ? Czy nazywamy je tak, bo są szczere? Bo pytają? Są ciekawe po prostu. Dziecko ma odwagę podejść zapytać. Zapytaj i Ty. Nie dorabiaj teorii, nie wygłaszaj sądów, nie krytykuj. Zapytaj. Jestem niemal w 100% pewna, że każdy rodzic udzieli odpowiedzi na nurtujące Cię pytania. Wszelkie niedomówienia biorą się przede wszystkim z braku wiedzy. Odwagi więc. Rozmawiaj z nami. Uśmiechnij się :) Podaruj nam odrobinę serca.
Czy mnie rozumiesz?
by
Magda
- 11/04/2018
Jedną z trudności, jaką musimy pokonać jest rozumienie ze słuchu. Ta bardzo trudna umiejętność większości z nas przychodzi dość łatwo. U dzieci z wadą słuchu jest to jedna z barier, której pokonanie jest niezwykle trudne. Wiele ćwiczeń z naszej terapii poświęcamy właśnie rozumieniu. Te zadania są odpowiednio dobierane do wieku rzecz jasna, więc gdy Antek miał około roku były to wciąż powtarzające się pytania: gdzie jest mama? Gdzie jest piesek (hau)? Gdzie kotek (miau) - przy wzmocnieniu wyrazami dźwiękonaśladowczymi. Oczywiście nie tylko. Nasze rozumienie ze słuchu opierało się także na odróżnianiu odgłosów przyrody (dźwięki zwierząt, zjawisk atmosferycznych, czy dźwięków wydawanych przez ludzi w różnych sytuacjach), dźwięki z naszego otoczenia oraz dźwięki pojazdów (to wszystko zawarte na płytach specjalnie przeznaczonych do terapii). Podczas tych ćwiczeń dziecko niemal automatycznie zaczyna powtarzać usłyszane dźwięki i ćwiczy onomatopeje, czyli wyrażenia dźwiękonaśladowcze. W kółko więc pokazywaliśmy Antkowi książeczki z pieskami, kurkami, autami i samolotami naśladując przy tym wydawane przez nie dźwięki. Robiliśmy to do momentu, aż Antek sam zaczął reagować określonym dźwiękiem na dany obrazek.
Po upływie drugiego roku życia przeszliśmy o poziom wyżej: gdzie śpi miś? Gdzie jest kot? Powyżej trzech lat pojawiły się pytania typu: gdzie jest auto? Połóż auto na stole, wyjmij misia z koszyka itd. (wprowadzanie przyimków - w rozumieniu). Gdy opanowaliśmy rozumienie przyimków pojawiło się rozumienie ze słuchu.
Naszym kolejnym etapem były samogłoski. W języku polskim mamy osiem samogłosek: sześc ustnych A O U I E Y i dwie ustno-nosowe Ę i Ą. My w zadaniach wykorzystywaliśmy tylko samogłoski ustne. Tu polecam książkę "Kocham Czytać" J. Cieszyńskiej
Od ponad roku Antoś ćwiczy rozumienie ze słuchu na podstawie dłuższych tekstów, (ok 10 - 15 zdań) do których zadaję mu pytania bądź też musi uzupełnić obrazki odpowiadające opowiadaniu.
Wczoraj zaś wypróbowaliśmy zupełną nowość. A mianowicie Antoś usłyszał historię, którą opowiadał Olek o zajączku i drzewie, które chciało go przygarnąć na zimę. Zadaniem Antka było narysowanie tej historii.
Opowiadanie brzmiało mniej więcej tak:
Kiedy na świecie zapanowała zima biedny zajączek nie mógł znaleźć sobie miejsca, w którym czułby się bezpiecznie i ciepło wraz ze swoją mamą. Pewnego dnia, gdy bardzo smutny chodził po lesie zaczepił go dąb.
- Dlaczego jesteś taki smutny zajączku? Czy mógłbym ci w czymś pomóc?
- Ja i moja mama nie mamy gdzie mieszkać, a jest tak zimno na dworze! zasmucił się zajączek jeszcze bardziej...
- Nie martw się - zahuczał stary dąb - zobacz mam dużą dziuplę, jeśli chcecie możecie w niej zamieszkać. Okryję was moim listowiem, ukołyszę do snu. Będziecie bezpieczni i będzie wam ciepło.
Zajączek bardzo się ucieszył i już wieczorem razem z mamą zamieszkał w dziupli dębu. Urządzili tam sobie przytulne mieszkanko, było łóżeczko z kołderką, śliczna szafka z lampką, okienko z nowymi firaneczkami i stół z krzesłami, aby mieli przy czym zjeść obiad.
Kiedy zajączek położył się do swojego łóżeczka powiedział do mamy - Wiesz mamo, ja naprawdę kocham tego dęba :)
A oto co pojawiło się na jego kartce Antka
Ćwicz codziennie!
by
Magda
- 10/25/2018
Wiadomym jest, że zawsze, jako odpowiedzialni rodzice musimy wspierać rozwój dziecka na każdym jego etapie. U nas największy problem stanowi mądre wspieranie, czyli powstrzymanie się od niewyręczania Antka w jego określonych zadaniach (nie tylko w terapii, bardziej w życiu codziennym np. sznurowanie butów). Muszę przyznać, że to moja największa zmora. Cierpliwość. Kiedy ćwiczę z Antkiem to muszę się bardzo silnie kontrolować, żeby nie wyręczać go tylko udzielać mu takich wskazówek, które naprowadzają na właściwy tor.
Dziś pokrótce pokażę Wam, jakie formy terapii realizujemy. Są one oczywiście różne, dostosowane do naszych niedosłuszkowych potrzeb. Jest to więc opieka audiologa i foniatry w ośrodku w Poznaniu, opieka logopedyczna, a w razie konieczności także wsparcie psychologiczne.
Nasza terapia logopedyczna obejmuje kilka zakresów. Są to m.in. ćwiczenia oddechowe. Tu polecam książkę Katarzyny Szłapy pt. Cmokaj, dmuchaj, parskaj chuchaj - ćwiczenia oddechowe i artykulacyjne dla najmłodszych. Książka zawiera 35 ćwiczeń oddechowych i artykulacyjnych zróżnicowanych pod względem formy ( m.in. labirynty, historyjki obrazkowe, rysowanie po śladzie) przeznaczonych dla dzieci w wieku od 4 do 7 lat. Ćwiczenia te można wykorzystać w pracy indywidualnej z dzieckiem w domu
Ćwiczenia głosowe czyli pracujemy nad właściwą intonacją i prawidłowym brzmieniem głosek - tutaj mamy najwięcej do zrobienia. Ćwiczenia są żmudne i |Antoś średnio je lubi poprawiamy bowiem wymowę do skutku, aż uzyskamy prawidłowe brzmienie np. przytrulimy na przytulimy, przyszłełem na przyszedłem itd.
Ćwiczenia artykulacyjne, czyli usparwnianie narządów mowy, wywoływanie niektórych głosek (to już prawie w całości za nami) oraz utrwalanie ich prawidłowej wymowy.
Bardzo lubimy ćwiczenia leksykalne, Antoś to prawdziwa gaduła, więc opowiadanie historyjek idzie mu dość gładko, oczywiście w mowie spontanicznej fleksję ma do poprawy niemniej staramy się, aby mówił jak najwięcej i poprawiamy tak, żeby go nie zniechęcić.
Ćwiczenia gramatyczne, czyli zadajemy pytania kto? gdzie? jak? kiedy? oczekując odpowiedzi najlepiej wielowyrazowej w odmianie.
Wprowadziliśmy także naukę czytania metodą symultaniczno - sekwencyjną ale to wiecie, bowiem niemal w każdym poście pojawia się informacja na ten temat :)
Pilnujemy treningów słuchowych w oparciu o sytuacje codzienne, ale i audiobooki, które w naszym przypadku spełniają się znakomicie, bowiem Antek uwielbia wszelkiego rodzaju słuchowiska. Kiedy później zadajemy mu pytania do usłyszanego tekstu wydaje się, że poziom zrozumienia jest w granicach 75%.
Oczywiście to nie wszystkie ćwiczenia, jakie wykonujemy codziennie. Do tej grupy zaliczyć należy także:
- ćwiczenia małej i dużej motoryki (rysowanie, wyklejanie, pisanie, wycinanie, ruch - szczególnie w rytm muzyki)
- ćwiczenia operacji myślowych (rozwiązywanie zadań, labirynty, układanie historyjek co najpierw - co później, myślenie przyczynowo-skutkowe)
- ćwiczenia percepcji wzrokowej (np. znajdowanie różnic na obrazkach, bądź trening na książeczkach - gdzie schował się kotek?)
- ćwiczenie pamięci (zaczynamy uczyć się dłuższych wierszyków)
- ćwiczenie naśladownictwa (rysowanie, pisanie)
Ot i nasze zajęcia w dużym skrócie. Pamiętajcie jednak, że jest jedna podstawowa zasada: Ćwicz CODZIENNIE !
Nasze literki i cyferki
by
Magda
- 10/18/2018
U nas jak zwykle ruch. Nie na darmo w nazwie naszego bloga to słowo musiało zaistnieć :) Pogoda piękna, co wykorzystujemy z chłopcami niemal codziennie. Świeże powietrze przecież sprzyja percepcji i nauce :)
Dziś będzie stricte o naszych zajęciach domowych. Nie jest to nic szczególnego, bowiem spędzamy w tej chwili dużo czasu nad literkami i cyferkami, no ale nie tylko:)
Nasze zajęcia rozpoczęliśmy od ćwiczeń percepcji wzrokowo-słuchowej, a także ćwiczeń manualnych. Kolorowanie obrazków i rozcinanie kartoników może świetnie urozmaicić ćwiczenia z czytania. Oto jak się "bawiliśmy".
Przed Antkiem położyłam kartkę z obrazkami. Jego zadanie polegało na znalezieniu wśród małych kartoników odpowiednie sylaby tak, aby ułożyć prawidłowy wyraz.
On nie jest załamany :) On myśli :)
Ćwiczenie to może być okazją do rozmowy o przedmiotach codziennego użytku, przy okazji w mowie spontanicznej ćwiczymy fleksję i poszerzamy zasób słów.
Kolejne nasze ćwiczenie było bardziej kreatywne :) Chociaż także dotyczyło czytania. Tym razem wykorzystując komplet literek samoprzylepnych zakupionych w Biedronce, tworzyliśmy nie tylko obrazki, ale i podpisy. Oto co nam wyszło:
Mój ulubiony :)
Po ćwiczeniach z języka polskiego przyszedł czas na geografię. Antoś uwielbia zwierzęta i bardzo się nimi interesuje w związku z czym musieliśmy to zainteresowanie wykorzystać. Najpierw Antoś miał ułożyć mapę z puzzli, a następnie dopasować do odpowiednich kontynentów zwierzęta oczywiście według wzoru.
Ostatnie ćwiczenie dotyczyło zadań z matematyki. Antoś wyraźnie woli matematykę niż język polski co sprawia, że przestaję wierzyć w dziedziczenie genów :)
To tylko niektóre z naszych zadań domowych. Wkrótce będzie więcej o fleksji i ćwiczeniach artykulacyjnych. Tymczasem wychodzimy na dwór. Musimy skorzystać z ostatnich promieni słońca :)
Pani jesień
by
Magda
- 9/27/2018
Jesień to wyjątkowa pora roku, szczególnie ze względu na aurę, jaką roztacza. My mamy dwie nasze jesienne tradycje. Pierwsza - (od 13 lat w ostatni weekend września bądź pierwszy października) odbywa się u nas tzw. Święto Ziemniaka. Z tej okazji przyjeżdża do nas cała rodzina ze wszystkich zakątków Polski. Nie zawsze mamy okazję, aby spotkać się np. w Święta Bożego Narodzenia, stąd pomysł, aby odwiedzić naszą wieś w zupełnie przez nas wymyślone święto. Bardzo cieszy mnie fakt, że wszyscy naprawdę przywiązują wagę do tego, aby na tym "święcie" być. Jest to niebywała frajda także dla naszych dzieci, które pieką kiełbaski przy ognisku i słuchają śpiewów, którym towarzyszą dźwięki gitar. Dla nas jest tookazja aby ze sobą po prostu pobyć.
Nasza druga - całkiem nowa tradycja - to październikowy wyjazd w Bieszczady. To wyjazd weekendowy wraz z Przyjaciółmi, bez dzieci :), w najodleglejsze miejsce Bieszczad - miejscowości Dwernik. Tam znajduje się absolutnie zjawiskowe miejsce - domek o cudownej nazwie Bajeczka. Jej właściciele Agnieszka i Bartek to cudowni otwarci ludzie, dzięki którym pobyt w tym miejscu nabiera zupełnie nowego wymiaru... Bajeczkę poznaliśmy dzięki Ani i Krzysiowi - DZIĘKUJEMY!
Ale miało być o Antku :)
Nasze ostatnie zajęcia dotyczyły oczywiście jesieni. Antek zna pory roku, potrafi je nazwać, tym razem jednak nie o nazywanie pory roku, ale o atrybuty jesieni chodziło.
Zaczęliśmy więc od spaceru po naszym lasku, w poszukiwaniu oznak jesieni.:) Przy okazji widzieliśmy kilka wiewiórek, i cudnego zająca, zebraliśmy dużo żołędzi i kasztanów, a także, co było niespodzianką, dużo grzybów. Uprzedzając pytanie: Nie muchomorów! :)
Ze znalezionymi darami postanowiliśmy kreatywnie spędzić czas i....
Ponieważ w lesie nie znaleźliśmy jeszcze pięknych kolorowych liści wykorzystaliśmy nasze papiery kolorowe i tak powstało autorskie drzewko jesienne. Wykonanie Antoni i Mama :)
Oczywiście ćwiczymy w ten sposób motorykę małą. Rysowanie, wycinanie, klejenie, lepienie wszystko to usprawnia mózg i trenuje rękę. Dodatkowo wprowadziliśmy nowe słownictwo - trenujemy także głoski szumiące - w końcu w lesie szumi i szeleści :) To były wyjątkowo kreatywne zajęcia. Obyśmy mieli jeszcze okazję cieszyć się tak cudowną jesienną pogodą :)
Szkoda, że nikt mi, przyszłej matce, nie powiedział, że macierzyństwo to nie tylko miłość ponad wszechrzecz. Ale, że to przede wszystkim STRACH. Ta jakże mi bliska emocja zagnieździła się w moim sercu od momentu poczęcia do... chyba końca świata. Wiem... Wiem... Każda z nas przeżywa ją niemal identycznie, pewnie często zadając sobie pytanie: czy ja zachowuję się normalnie?
Ja wiem, że nie. Panika pojawia się w momencie, gdy tracę racjonalne wytłumaczenie objawów chorobowych. Tak było i tym razem. Utrzymująca się od tygodnia gorączka, ponad 38 stopni, ból stawów, osłabienie. Kolejna wizyta u lekarza, antybiotyk i informacja, że jeżeli temperatura utrzyma się przez kolejne 3 dni to badania krwi. PANIKA. Na nic zdały się tłumaczenia, że tak naprawdę od badań krwi należałoby w ogóle zacząć. Mam kilka dobrych dusz, które przywołują mnie w takich sytuacjach do porządku. Wisiałam więc godzinami na telefonie opowiadając o objawach, lekach i ich skutkach..Moje Kochane Dobre Dusze wysłuchiwały cierpliwie uspakajając i przywołując do pionu. No, ale zadanie było trudne... Wariuję, zwłaszcza, gdy w grę wchodzą choroby chłopców. Oczywiście jestem przewrażliwiona. I niestety daję sobie do tego prawo. Z drugiej strony jednak szok związany z diagnozą Antka, leczenie, operacja powinny ukształtować we mnie jakiś system obronny, który w takich sytuacjach pozwalałby zachować racjonalny proces myślenia. Nic bardziej mylnego. Każda infekcja, temperatura, ból brzucha powodują ataki nieobliczalnego strachu. Stojąc zupełnie z boku, patrząc na zachowanie innych matek w podobnej sytuacji, dochodzę do wniosku, że racjonalnie rzecz ujmując, mam świra. Usłyszałam to zresztą ostatnio od naszej kochanej pani pediatry, która powiedziała mi dość dobitnie, że środki uspakajające też są dla ludzi. Zwłaszcza dla matek.
No cóż...Chyba skorzystam...
A oto Anioł namalowany przez Olka (lat 10). Anioł Świętego Spokoju :)
Ps. U nas piękna jesień. Siedząc cały tydzień w domu z Antosiem uczyliśmy się czym obdarza nas ta pora roku. Relacja wkrótce.
Wakacje, Turcja i My :)
by
Magda
- 8/27/2018
Długo zastanawialiśmy się, gdzie w tym roku wyruszyć na urlop. Chłopcy już przecież są duzi mają 10 i 5 lat, pora więc odważyć się na jakiś dalszy wypad. Myśleliśmy o Chorwacji, Bułgarii czy Grecji w końcu los zarządził za nas i wykupiliśmy wycieczkę do Turcji. Oczywiście, natychmiast w mojej głowie pojawiły się wątpliwości: czy na pewno lot samolotem to najlepszy wybór? Jak Antek zniesie lot? Wreszcie, jak przejdziemy bramki na lotniskach? No mówi się, że strach ma wielkie oczy. Ma. Im bliżej wyjazdu tym przerażenie było większe. Oczywiście niepotrzebnie. Kontrola na lotnisku Chopina przeszła bezproblemowo. Nawet nie musieliśmy zdejmować procesora i Antoś mógł w nim przejść przez bramki. Sam lot wyglądał absolutnie zachwycająco. Antek nie mógł oderwać się od okna. Interesowało go absolutnie wszystko. Przez cały lot miał normalnie włączony procesor. Na lotnisku w Antalya było podobnie. Zresztą kulturowo Turkowie uwielbiają dzieci. darzą je absolutną atencją. Więc wszędzie gdzie tylko się pojawiliśmy Antka brano na kolana, głaskano po głowie i dawano mu małe gifty. Po kilku godzinach zrozumieliśmy, że Oni tak po prostu mają :) Sam hotel był wspaniały. Czuliśmy się w nim niezwykle komfortowo. Kompleks basenów, zjeżdżalni ogromna restauracja i snack bary, piękna promenada i cudowna plaża z cieplutkim morzem. Pojechaliśmy w dość dużym składzie (moja siostra z narzeczonym, Mama, brat męża z żoną) Tak więc Antoś oprócz nas miał dwie ciocie, dwóch wujków i Babcię. Czego chcieć więcej? I tu muszę napisać. Dziękuję Wam Kochani za te wakacje. Były naprawdę cudowne.
Nie spędziliśmy jednak całego urlopu na plaży i basenie. Skoro już postanowiliśmy odwiedzić Turcję przy tak zwanej okazji (dzięki Młodym, którzy nas wyciągnęli) pojechaliśmy do Side obejrzeć jedno z miejsc Wojny Trojańskiej, zobaczyliśmy także ruiny świątyni Apolla i Dionizosa. Prawdziwe perełki.
Mieliśmy okazję także wraz z przewodnikiem zobaczyć Meczet, potargować się na prawdziwym tureckim bazarze i wreszcie z bliska i na żywo obejrzeć jedno z najcudowniejszych miejsc na ziemi Zielony Kanion. Tu musiałyby nastąpić hymny zachwytu, daruję, napiszę może jedynie, że jest to miejsce, które trzeba zobaczyć na własne oczy.
Klimat wyraźnie nam służył. Temperatura nie spadała poniżej 36 stopni, zaś wilgotność powietrza nie była uciążliwa. Na wszelki wypadek jednak w nocy procek lądował w osuszaczu. Podsumowując, problemów z procesorem i implantem nie zanotowaliśmy żadnych. Okazało się, że te wakacje miały dla nas także wartość terapeutyczną. Przekroczyliśmy kolejną z naszych obaw, lot samolotem. Teraz już wiemy, że świat stoi dla nas otworem :) Pora więc zacząć planować wakacje 2019 :) Zdradzę Wam, że już pomysł jest :)
A oto kilka zdjęć z naszej wyprawy:
Nie spędziliśmy jednak całego urlopu na plaży i basenie. Skoro już postanowiliśmy odwiedzić Turcję przy tak zwanej okazji (dzięki Młodym, którzy nas wyciągnęli) pojechaliśmy do Side obejrzeć jedno z miejsc Wojny Trojańskiej, zobaczyliśmy także ruiny świątyni Apolla i Dionizosa. Prawdziwe perełki.
Mieliśmy okazję także wraz z przewodnikiem zobaczyć Meczet, potargować się na prawdziwym tureckim bazarze i wreszcie z bliska i na żywo obejrzeć jedno z najcudowniejszych miejsc na ziemi Zielony Kanion. Tu musiałyby nastąpić hymny zachwytu, daruję, napiszę może jedynie, że jest to miejsce, które trzeba zobaczyć na własne oczy.
Klimat wyraźnie nam służył. Temperatura nie spadała poniżej 36 stopni, zaś wilgotność powietrza nie była uciążliwa. Na wszelki wypadek jednak w nocy procek lądował w osuszaczu. Podsumowując, problemów z procesorem i implantem nie zanotowaliśmy żadnych. Okazało się, że te wakacje miały dla nas także wartość terapeutyczną. Przekroczyliśmy kolejną z naszych obaw, lot samolotem. Teraz już wiemy, że świat stoi dla nas otworem :) Pora więc zacząć planować wakacje 2019 :) Zdradzę Wam, że już pomysł jest :)
A oto kilka zdjęć z naszej wyprawy:
Minionki tu są!!!!!
Zielony Kanion
Meczet
Side
Nasz hotel (fragment)
Zielony Kanion
Kawa po turecku była naprawdę pyszna :)
Widok z hotelowego okna
Było naprawdę cudownie :):):)