Cześć! Blog został przeniesiony pod nowy adres: www.uchowruch.pl. Za chwilę nastąpi przekierowanie :).

Biofeedback i Montessori w terapii 6-latka.

by - 3/07/2019

Czasem jestem zła na to, że czas biegnie tak szybko i ani ja, ani chłopcy, tak naprawdę nie mamy czasu odetchnąć. U nas w ostatnim czasie, jak to w przesileniu wiosennym, trochę przeziębień, kaszlu kataru, na szczęście wszystko w normie. Antoś cały czas pracuje z logopedą, dodatkowo jeździmy na zajęcia biofeedbacku co uważam za genialne. Nie wiem czy wiecie, ale metoda biofeedback wykorzystywane jest nie tylko w terapii,  ale i w psychologii, w sporcie, czy w biznesie.




Dla nas jest to terapia, która polega na podawaniu sygnałów zwrotnych o zmianach stanu fizjologicznego Antka, dzięki czemu możemy nauczyć go świadomego modyfikowania funkcji, które normalnie nie są kontrolowane świadomie  - w naszym przypadku są to fale mózgowe. Pracujemy nad poprawą koncentracji i skupienia. Efekty naprawdę są widoczne gołym okiem. Antka stymulujemy poprzez formę wizualną, czyli pogłębiamy jego koncentrację. Zajęcia w praktyce wyglądają tak, że  Antek widzi na ekranie monitora bałwanka, który jedzie na nartach szybciej, gdy Antos jest skoncentrowany i wolniej, gdy się dekoncentruje. Obok pojawia się odpowiedź, które fale mózgowe są wykorzystywane i jak długo. Dzięki temu uczymy mózg, jak koncentrować się przez określony czas, pomimo bodźców zewnętrznych.
Biofeedback nie jest alternatywną formą terapii. W niektórych schorzeniach ją zastępuje, w innych uzupełnia. Przewagą biofeedbacku jest to, że jest to metoda całkowicie bezpieczna, bez skutków ubocznych. Najważniejsze dla nas, że Antek bardzo lubi te zajęcia i z przyjemnością na nie jeździmy.


W ramach uzupełnienia, w domu pracujemy na kolejnym zeszycie Montessori. Tym razem Litery i cyfry. Moje zdanie na temat tej metody znacie i wiecie, że jestem jej zwolenniczką. Oczywiście nie bezkrytyczną. Ale wiem z własnego doświadczenia, że zmuszanie dzieci do intensywnej codziennej nauki zwykle przynosi odwrotny skutek. Montessori zakłada, że jeżeli dziecko chce przez kilka kolejnych dni bawić się klockami, a nie czytać i pisać należy mu to umożliwić. Rodzice często tego nie rozumieją, oczekują bowiem, że każdy nowy dzień przyniesie nowe umiejętności. Wiadomo, że dziecko postawione przed wyborem zabawa, czy nauka zawsze wybierze zabawę - myślą. I to właśnie nie do końca jest prawda. Weźmy bowiem pod uwagę fakt, że dziecko zmuszane do nauki, mimo że przez cały dzień będzie uczestniczyło w różnych zajęciach, nie nauczy się zbyt wiele. Doprowadzi to do tego, że straci tę pierwotną chęć poznawania świata. Będzie sfrustrowane i przemęczone. Jak my...
 Metoda Montessori zakłada więc, że dziecko przez kilkanaście dni może nic nie robić (w sensie stricte edukacyjnym) a i tak będzie miało świadomość, jak zdobywać wiedzę i jak się nią posługiwać w praktyce. Czy nie o to nam właśnie chodzi?
No więc my z 6-letnim Antkiem ćwiczymy wtedy, kiedy widać wyraźnie, że ma na to chęć. A uwierzcie mi często się to zdarza :)


0 ~ komentarze

Również może Ci się spodobać: