Cześć! Blog został przeniesiony pod nowy adres: www.uchowruch.pl. Za chwilę nastąpi przekierowanie :).

Relaks :)

by - 7/13/2017

Ten post będzie o wspólnym spędzaniu czasu. To ciężki temat zwłaszcza dzisiaj, kiedy nam wszystkim na wszystko go brakuje. Tym bardziej celebrowanie wspólnych rodzinnych chwil jest ważne. Ten temat wałkują  wszyscy. Zwłaszcza ci pracujący po 20 godzin dziennie, których zjadają wyrzuty sumienia. O tym, jak wiele czasu poświęcają dzieciom, jak kreatywnie się z nimi bawią, jacy są wspaniali. Tymczasem rzeczywistość jest z goła inna...

Najlepszą formą spędzania czasu z dziećmi oprócz malowanek, wycinanek itd. jest wspólne gotowanie. Wiadomo, gotowanie jest na czasie. Gotują wszyscy: duzi, mali, gotują celebryci i aktorzy, każdy, czy się na tym zna, czy nie, czuje się w obowiązku poinformować świat, jak należy jeść, co jest zdrowe, a co nie, jaka dieta powinna funkcjonować u 4-latka a jaka u 90-latka itd. Wszyscy się znają. Szczerze mówiąc wkurza mnie to, no ale co poradzić. Taki jest nasz świat. My gotujemy wspólnie bardzo często. Teraz przeszliśmy o poziom wyżej. Gotują sami chłopcy, chcąc zrobić nam (rodzicom) niespodziankę. Zwykle największą niespodzianką jest stan mojej kuchni :). No, ale co poradzisz, coś za coś. Wczoraj chłopcy wytrwale i z dużym zaangażowaniem przygotowali pizzę :). Muszę przyznać, że wyszła wspaniale :).


Po tym jakże pysznym obiedzie, wybraliśmy się na długi spacer. 

Oddychanie pełną piersią i relaks. W marzeniach... Najpierw, jak wściekła, uganiałam się za Olkiem, który za wszelką cenę chciał zawisnąć na barierce mostka i z bliska obejrzeć nurt rzeki. Kiedy w końcu wybiłam mu ten pomysł z głowy, kątem oka zobaczyłam, jak Antek wpycha głowę między szczeble tejże barierki. Następne 15 minut spędziłam na wyciąganiu go, przy równoczesnym darciu obydwu. I moim, żeby była jasność.

 Wszystkie okoliczne atrakcje zostały zaliczone, kaczki uciekały w takim tempie, że pierwszy raz, na własne oczy widziałam chodzenie po wodzie. Łabędzie zakopały się w szuwarach i nie ruszał ich nawet chleb, który moje dzieci gotowe im były zanieść niemal  na drugi brzeg i wcisnąć do gardeł. Siedzący nieopodal pan wędkarz tylko łypał na nas złym okiem i czekał kiedy zaczniemy się relaksować gdzie indziej. No cóż - młodość musi się wyszumieć. Kiedy wróciliśmy do domu, poczułam się wypoczęta, jak nigdy. Naprawdę :).




W wakacje zapisałam Olka na basen na naukę pływania. Te zajęcia przeznaczone są dla dzieci od lat 6. Czyli Antoś musi troszkę poczekać, chociaż uwielbia wodę i często jest na basenie (mamy zestaw Nucleus Aqua+). Olek także lubi wodę, ale jeszcze nie umie pływać. Zajęcia prowadzą wykwalifikowani trenerzy ze świetnym podejściem do dzieci. No i  efekty można zobaczyć gołym okiem. To nie tylko świetna zabawa ale i praktyczna nauka. Przy okazji i ja mogę sobie popływać. Uwielbiam to i cieszę się, że wreszcie znalazłam  na to czas :).


0 ~ komentarze

Również może Ci się spodobać: