Cześć! Blog został przeniesiony pod nowy adres: www.uchowruch.pl. Za chwilę nastąpi przekierowanie :).

Nuda..... ? :)

by - 8/27/2017

rys. Alicja Błachowicz

Nuda... To słowo nie było mi absolutnie znane w dzieciństwie. A nawet gdyby, to nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby prosić rodziców o organizację zabawy. Jednocześnie moje dzieciństwo było absolutnie cudowne. Zabawy do późnego wieczora pod blokiem, klub (szefem klubu był mój cioteczny brat, ja byłam zastępcą, a członkami pozostali chłopcy), gry w klasy, podchody (biegałam po mieście ze wszystkim dziećmi mając zaledwie 10 lat!), zwisy na trzepaku, szalona jazda na rowerze, skoki z 1 piętra na górę piasku... Gdy teraz o tym myślę przeszywa mnie dreszcz. Z jednej strony uważam, że było cudownie, z drugiej gdyby tak miały zachowywać się moje dzieci...

Wszyscy mieliśmy klucze na szyjach. Wszyscy absolutnie uwielbialiśmy swoje towarzystwo. Każdy rozumiał zasady współtworzenia grupy podwórkowej. Zawiązywały się przyjaźnie trwające do dziś. W rzeczywistości wirtualnej czytałam już milion razy o tym, jak moje pokolenie było szczęśliwe, a kogo wychowujemy teraz - abnegatów i nieudaczników, którzy sami nie umieją zorganizować sobie zabawy i czasu. Nie wiem, czy do końca tak jest. Być może wielkie miasta rządzą się swoimi prawami. Blokowiska, ogrodzenia, klatki. Brak dostępu do rówieśników na podwórkach, zajęcia dodatkowe do późnych godzin wieczornych, od najmłodszych lat wyścig szczurów. Najlepsza szkoła, najlepsze zajęcia dodatkowe, najlepsza drużyna sportowa. Po co?

I tu muszę stwierdzić, że na wsiach jest pod tym względem inaczej. Lepiej. Nie, nasze dzieci nie chodzą do prywatnych szkół, tylko państwowych. Są w klasie z różnymi dziećmi. Zdarzają się dzieci biedne, zdarzają się dzieci z alkoholowych domów. Naturalnym jest więc, że rozmawiamy na takie tematy. Dlaczego Zosia dziś była brudna w szkole? Dlaczego Franio nie ma piórnika i kredek? itd. Zetknięcie z takimi sytuacjami daje dziecku prawdziwy obraz rzeczywistości przed którym go nie uchronimy. Niestety. Stres w szkole? Doświadczyliśmy tego w tym roku. Na początku był bunt. Sprzeciw wobec takich, a nie innych metod. Walka. Ale w pewnym momencie usłyszałam cudowną radę - zostaw tę przestrzeń synowi. Pozwól mu samemu sobie z tym poradzić, wspieraj, ale nie wyręczaj. Porażka i stres to naturalne elementy życia. Pozwól mu ich doświadczyć. Odpuściłam z wielkim strachem. I co się okazało? Dziecko uczy się w takich sytuacjach określonych zachowań. Porażkę zawsze można potraktować, jako cenne doświadczenie. Łzy są naturalnym elementem naszego życia. Więc dajmy dzieciom możliwość wypłakania i wyzłoszczenia się. Dajmy im szansę nauczenia się czym jest sukces, a czym porażka. Dajmy im przestrzeń do życia.

Ja cały czas się tego uczę, pozwalając dzieciom na swobodne zabawy w błocie, lanie się wodą, gdy na dworze wcale nie ma upałów itd. Z drugiej strony sama myśl, że mogliby chcieć jeździć na rowerze bez nadzoru po całej wsi, czy co gorsza, znikać na całe dnie, przysparza mi palpitacji serca. Prawdę mówiąc nie wiem, czy kiedykolwiek będę na to gotowa. Nie mniej jednak, staram się im dawać tyle przestrzeni ile jej potrzebują. A wymagania naprawdę nie są duże, bo alternatywą na nudę jest oczywiście komputer i smartfon. Staram się z tym walczyć. Nakładam zakazy i ograniczenia. No ale co z tego? Skoro już żadna zabawa nie jest tak atrakcyjna? Zauważyłam, że chłopcy po tym, jak wyczerpią swój dzienny limit grania, są poddenerwowani, złośliwi, a jedynym ich zajęciem jest tarmoszenie się i szturchanie. Dopiero po upływie kilku godzin zaczynają wracać do realnego świata. Rozrzucają klocki, bawią się samochodami, rysują. My, jako rodzice, musimy nad tym panować, aby w przyszłości potrafili zbudować normalne zdrowe relacje z innymi ludźmi, aby mieli przyjaciół takich przez duże P. Tak jak my... :)

Ten weekend spędziliśmy z naszymi przyjaciółmi ze studiów. Nasze studenckie wspomnienia przy ognisku, wśród śmiechów rozbawionych dzieci, uzmysłowiły nam, że nasza relacja, to coś niezwykle ważnego. Byliśmy przy sobie w bardzo trudnych momentach, jesteśmy i teraz. Ten weekend to cudowny czas, który na pewno powtórzymy. Dla samej radości bycia razem. I tego właśnie chcemy  nauczyć nasze dzieci.

PS. Alicja, niezwykle uzdolniona nastolatka, obiecała od czasu do czasu wyręczyć Olka i narysować coś na mojego bloga. No cóż... pozostaje podziękować i trzymać kciuki za jej talent :).

0 ~ komentarze

Również może Ci się spodobać: