Cześć! Blog został przeniesiony pod nowy adres: www.uchowruch.pl. Za chwilę nastąpi przekierowanie :).

Wakacje w pełni

by - 8/01/2017

To było aż siedem cudownych dni urlopu, które minęły tak szybko... Za szybko... 
W tym roku postanowiliśmy spędzić urlop za granicą. Przede wszystkim dlatego, że ilekroć wyjeżdżaliśmy na wakacje nad Bałtyk, wiało i lało (przeżyliśmy nawet swój pierwszy sztorm :)). Kto ma dzieci ten wie, że więcej to przysparza stresu niż relaksu, że o dobrej zabawie nie wspomnę. Nie mniej jednak, wyprawa za granicę wiąże się z pewnym ryzykiem. Przynajmniej tak myślałam. Szczególnie u nas, bo procesor, bo duża wilgotność, bo wreszcie bariera komunikacyjna. Ot, takie histeryczne myślenie matki, która od dawien dawna nigdzie nie była. Więc zanim podjęliśmy tę decyzję przeczytałam wszystkie opinie i fora dla osób korzystających z implantów i aparatów słuchowych, zadałam milion pytań po których usłyszałam, że tak naprawdę nie ma się czego bać i głowa do góry. Zabrałam więc najpotrzebniejsze rzeczy czyli: ładowarkę do akumulatorków, osuszacz, zestaw Aqua Plus + i ahoj przygodo!

Miejsce, które wybraliśmy nie było przypadkowe. Po pierwsze od dawna chcieliśmy zobaczyć Chorwację, którą znaliśmy jedynie z opowiadań. Po drugie chcieliśmy bardzo zabrać ze sobą Mamę (dostała od nas te wakacje w prezencie na Dzień Mamy), bo ten rok był dla Niej i dla nas naprawdę koszmarny, a Chorwacja była jednym z jej niespełnionych marzeń. Jak wymyśliliśmy, tak zrobiliśmy. Na urlop pojechała także z nami ukochana Ciocia mych dwóch dorodnych synów - moja siostra Marta ze swoim narzeczonym Michałem. Całą siódemką udało nam się zapakować do jednego auta - przeżycie ekstremalne zważywszy na fakt, że bagaże naprawdę były pokaźne. Jechaliśmy dwa dni z noclegiem na Węgrzech. Mój P. postanowił pokazać mi przy okazji połowę Europy (skoro bez przerwy jęczałam, że nigdzie nie byłam i nic nie widziałam :)). Po drodze zwiedziliśmy więc Bratysławę (naprawdę piękna!), Zagrzeb, a także malutkie urokliwe miasteczka Austrii. Największe wrażenie zrobił oczywiście Budapeszt, który mieliśmy okazję podziwiać nocą.





Nocowaliśmy w starym klasztorze na Węgrzech w Zalaegerszeg. Doświadczenie... jakich nie miałam do tej pory :). No dreszczyk emocji. Okolica oczywiście piękna z bardzo oryginalnymi zielnikami i ulami. Full eko :).




Miejsce docelowe - Mastrinka obok Trogiru. Prawdziwy raj na ziemi. Kiedy przyjechaliśmy oczom naszym ukazał się lazur wody, palmy i piękne zabytki. Już wtedy wiedziałam, że wybór był doskonały. Antek bardzo dobrze zniósł zmianę klimatu. Absolutnie, gdy tylko zobaczył wodę, natychmiast postanowił się wykąpać. Efekt tego był taki, że gdy wyjeżdżaliśmy sam pływał :).


Olek podziwia wschód słońca. Pod palmą :).




Największym zaskoczeniem był jednak absolutny brak bariery językowej. Oczywiście mówiliśmy w większości po angielsku, ale np. na trogirskim rynku, czy w restauracjach swobodnie po polsku. Najlepiej z nas czuł się w Chorwacji Antoś :). Na pytanie właścicielki: How are you? Odpowiedział: Dziękuję, ok. :). Musze zapytać Madzi, czy wprowadzała już elementy języka angielskiego...

A oto kilka cudownych zdjęć Chorwacji. Odwiedziliśmy piękny Split, Trogir i wodospady Krka. 
Było naprawdę cudownie. Już snujemy plany na następne wakacje. Gdzieś w oddali słychać słowo Grecja :). No cóż, zobaczymy!

















0 ~ komentarze

Również może Ci się spodobać: