Cześć! Blog został przeniesiony pod nowy adres: www.uchowruch.pl. Za chwilę nastąpi przekierowanie :).

O nas samych...

by - 6/26/2017

Tak naprawdę to zaakceptowanie niepełnosprawności własnego dziecka jest bardzo trudne. Rozmawiałam z wieloma Mamami, które nie umieją tego zrobić. Bo dla każdego rodzica to koniec świata... Przy takim stanie rzeczy, żadne słowa nie są w stanie podnieść na duchu.

W moim przypadku nawet nie chciałam słyszeć pocieszeń w stylu jesteś silna, uniesiesz to. Taki przymus dźwigania rzeczy, której nie jest się w stanie zaakceptować. To straszne uczucie. Miałam ochotę krzyczeć na każdego, kto starał się w jakikolwiek sposób mnie wspierać. Ja nie chciałam słów wsparcia. Chciałam mieć tylko komfort pozwolenia sobie na słabość. Chciałam się załamać, ryczeć, schować pod kocem.  Strach... Wszechogarniający strach i pytanie co dalej? Słyszałam: dźwigaj, nie jęcz, ciesz się tym co masz... Czy jestem niewdzięczna? Być może. Ale jestem tylko człowiekiem. TYLKO. To dźwiganie i udawanie, że wszystko dam radę znieść, u mnie pękło niespełna 4 lata po diagnozie.

 Kochane Mamy. Jak macie ochotę odreagować, płakać krzyczeć, przeklinać to dajcie sobie do tego prawo. Walczcie o to, aby móc wyrażać własne emocje, zwłaszcza te, które niszczą. To nie jest tak, że nic się nie stało. Stało się. Teraz trzeba nauczyć się iść inną, trudniejszą drogą. Tylko najpierw musicie ją zaakceptować.

Oglądałam kiedyś świetny dokument o rodzinie w której urodziła się dziewczynka z Zespołem Downa. Rodzice mieli już troje starszych dzieci, gdy na świecie pojawiła się Oliwka. Film, poświęcony był właśnie im - Rodzicom. Ich akceptacji i próbie podjęcia tak ogromnego wyzwania. I właśnie tam padły piękne słowa: Kiedy Oliwia się urodziła, pytaliśmy Boga dlaczego? Za co? Dziś, kiedy na nią patrzymy i otrzymujemy lawinę bezinteresownej miłości i wdzięczności, już nie pytamy. Dziś dziękujemy.

Ja też dziękuję.


 5-miesięczny Antoś :)

0 ~ komentarze

Również może Ci się spodobać: